poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Test

To tylko testowa notka, gdyż muszę sprawdzić skuteczność jednej aplikacji na komórce.

czwartek, 17 stycznia 2013

SPS Kraina Erghal cz. I

Słońce leniwie się budziło, wychylało nieśmiało zza horyzontu. Okolice wokół strumienia w głębi lasu były pokryte białym puchem. Obok rzeczki była wybita psimi łapami ścieżka prowadząca do groty pod wodą. Lód zajął ten skrawek ziemi, dlatego też trzeba było uważać, by się nie poślizgnąć. Wylot jaskini chronił przed zalaniem miejsca, w którym mieszaniec aktualnie nocował. W środku było jeszcze ciemno, promienie słoneczne nieśmiało wkradały się do wnętrza. Najpierw oświetliły wyprostowane smukłe łapy, potem pysk ukryty w przednich kończynach, a na koniec resztę ciała. Gęste futro było koloru brązowego, u góry panował ciemniejszy odcień, u dołu jaśniejszy.
Z gardzieli dużego psa wydobył się cichy pomruk. Wsunął głowę pod ogon, zwijając się w kłębek. Powoli wychodził z krainy Morfeusza. Czworonóg był typem śpiocha i przez to długo jeszcze łaził po okolicach w nocy. Ziewnął cicho i przewrócił się na bok, nadal pomrukując pod nosem. Jednak morfeuszowe łańcuchy krępujące psa były bardzo wytrzymałe, toteż znowu zapadł w sen.
«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»«»
Po błękitnym nieboskłonie latały dziwne stworzenia. Ich długie ciała były pokryte kolorowymi łuskami podobnymi do rybich.

piątek, 4 stycznia 2013

SI 1

Wszyscy oprócz Irri'ego odruchowo cofnęli się, widząc długie kły. Dhramonka też była wstrząśnięta, bowiem jeszcze nie widziała wściekłego Sliguha. Dla niej był on przerażający. To co innego niż ten drugi starszy. Nawet go nie znała. Jednak sądząc po reakcji innych, doszła do wniosku, że lepiej unikać innych z jego gatunku. Co takiego mieli w sobie, że wszyscy ich się bali? Mimo niewiedzy ją też obleciał strach, chociaż próbowała to ukryć za pomocą obojętnej mimiki, lecz zdradziły ją oczy.
Spod ciemnego kaptura czerwono-żółte ślepia bacznie obserwowały każdego z osobna. Kąciki ust powoli powędrowały ku górze. Uwielbiał oglądać czyjeś przerażenie. Niespodziewanie ukłonął się zdziwionemu władcy, który sądził, że Virael ma zamiar zamordować wszystkich z zimną krwią.
- Wiedział król o młodej Dhramonce, która nie wie, kim jest, nieprawdaż?
Zamiast odpowiedzieć, kiwnął ręką do kogoś stojącego za tronem. Z mroku wyłonił się szczupły mężczyzna, a raczej leśny elf. Długie blond włosy były zaplecione w skomplikowany warkocz. Zielone oczy bystro spoglądały na mrocznego przedstawiciela swej rasy. W nich była zawarta tajemnica, którą skrzętnie krył przed światem.
<i>Kolejna osoba bez maski</i>, przemknęło przez głowę Sliguha.
Był dobrze uzbrojony, do pasa miał pzypięty długi sztylet, a przez ramię zawiesił łuk i skórzany kołczan pełen strzał z gałęzi mistycznego drzewa. Lekką zbroję, a zarazem mocną doskonale dopasowano do sylwetki, by nie krępowała ruchów podczas łowów.
<i>Łowy...? Skąd to określenie przyszło mi do głowy?</i>
Z chytrym uśmiechem obejrzał jeszcze raz leśnego elfa od stóp do głowy. Uzbrojenie niemal identyczne jak u Hunterów. Czyżby jeden z nich służył królowi? Błyskawicznie kucnął, sięgając lewą dłonią do tyłu, by mocno chwycić za rękojeść <i>Smoczego Szkła</i>, kiedy zauważył, że nieznajomy Hunter gładko wyjął miecz z pochwy. Był to odruch instynktowny. Często bywał w takich sytuacjach.
- Nie pokonasz mojego kompana. Nigdy ci się nie uda.
Virael odwrócił głowę w kierunku Irri'ego, który uważnie wpatrywał się w obcego elfa. Co było jeszcze dziwne, uśmiechał się szeroko.
<i>Wszyscy jesteśmy stworzeni do mordowania. To nasza prawdziwa natura.</i> -  Wysłał myśl do Viraela.
Na jego twarzy odmalowało zaskoczenie. Nie spodziewał się tego, uważał, że Irri jest inny. Zawsze był znacznie spokojniejszy niż on sam. Rzadko też się uśmiechał w taki sposób.
Usłyszał za sobą ciche stęknięcie i błyskawicznie odwrócił głowę w kierunku przeciwnika, wyjmując długi sztylet i podnosząc go poziomo do góry. Rozległ się odgłos uderzenia broni, co nieco zirytowało mrocznego elfa.
- Chciałeś mnie zabić, Hunterze? - rzucił pogardliwie.
Powoli podniósł się z pozycji kucącej do stojącej, cały czas obserwując ciało leśniaka, jak to nazywał innych kuzynów z lasu.
- Rasa Sliguh nie powinna żyć na tym świecie! - syknął głośno do mrocznego elfa. Zrobił szybki wypad w jego kierunku, lecz go nie trafił.
To się potoczyło błyskawicznie. Hunter nie miał pojęcia, jak jego wróg to zrobił. Zdumiony obserwował, jak biała broń wyślizguje z jego dłoni, leci kawałek w powietrzu i opada na ziemię z głośnym brzękiem. Momentalnie zamarł w bezruchu, kiedy poczuł ciepły oddech tuż przy swoim uchu.
- Mój przyjaciel zawsze ma rację. Dlatego też ci dobrze radzę, lepiej nie zadzieraj ze mną. Następnym razem będziesz trupem... - szepnął, a potem mocno uderzył zaciśniętą pięścią w brzuch leśniaka.
Mimo dosyć grubej zbroi silnie to odczuł. Zgiął się wpół, oddychając ciężko. Niepewnie spojrzał w oczy Sliguha. Nienawidził być przerażony, a takie uczucie nawiedziało na widok swych mrocznych kuzynów. Spojrzał na jego długie kły obnażone w złowieszczym uśmiechu i gwałtownie upadł do tyłu, uświadamiając sobie pewny fakt.
- T-ty... Ty... jesteś... Viraelem Serghonem...?
- Skąd wiesz!? - spytał zaskoczony. Nie spodziewał się, że ktoś odkryje jego prawdziwe oblicze.
- Słyszałem pogłoski na twój temat. Podobno, kiedy jesteś wyprowadzony z równowagi, jak teraz, to twoje kły są zdecydowanie dłuższe niż u normalnego przedstawiciela twojej rasy - wyszeptał, patrząc odważnie w żółto-czerwone ślepia.
Po sali niespodziewanie rozległ się szyderczy śmiech, od którego zgromadzeni w sali tronowej wzdrygnęli. Wszyscy bez wyjątku zerknęli w stronę mrocznego elfa, który zdjął kaptur z głowy. Z kilku gardeł wyrwało się cichy okrzyk na widok smoczych tatuaży.
- Za... za... zabójca smoków...? C-co on... tu... tutaj... robi...?
- Moim żywiołem jest Luna*.

*Luna - (łac.) Księżyc